czwartek, 23 października 2014

Pamięć wciąż żywa - finał na Maracanie, czyli historia Mundialu z 1950 roku


Gdy Niemcy pokonali 7:1 Brazylię w półfinale mistrzostw świata, w kraju kawy mówiono o tym meczu jako o największej kompromitacji brazylijskiej piłki od 1950 roku. Wtedy to „Canarinhos” przegrali finał mistrzostw świata z Urugwajem grając na Maracanie. Prawie 200 tysięcy osób widziało tamto spotkanie na żywo. To było jak koszmar Jak jednak do tego doszło,  że te 64 lata temu w finale mierzyły się te właśnie dwie reprezentacje? Postaram się Wam, drodzy czytelnicy, pokrótce przybliżyć historię tamtego mundialu. Zapraszam!


Na mistrzostwach w 1950 roku zagrało 13 drużyn, choć zakwalifikowanych było 16. Przed mistrzostwami wycofały się jednak z różnych powodów reprezentacje Indii, Turcji i Szkocji. Z tego też względu, w dwóch pierwszych grupach zagrały po cztery drużyny, zaś w grupie C uświadczyliśmy o jedną ekipę mniej. Grupa D to tylko w zasadzie bezpośredni mecz pomiędzy Boliwią a Urugwajem wygrany przez tych drugich w stosunku 8:0.

 Pierwszą grupę wygrali gospodarze przeskakując Jugosławię, Szwajcarię i Meksyk. W drugiej bezkonkurencyjni byli Hiszpanie, którzy zwyciężyli we wszystkich swoich grupowych spotkaniach. Rady nie dały im: ani Anglia, ani Chile ani tym bardziej Stany Zjednoczone.  Najciekawiej było jednak w grupie trzeciej – tej z udziałem Szwecji,  Włoch oraz Paragwaju.

W pierwszym meczu, gracze z Półwyspu Apenińskiego ulegli Szwedom 3:2, co później zaowocowało brakiem przejścia do kolejnej fazy. Dlaczego?  A no dlatego, że Włosi pokonali Paragwaj, a zawodnicy ze Skandynawii z Paragwajczykami zremisowali. Ostatecznie więc, to Szwedzi wygrali tę grupę.

W 1950 roku na mundialu nie odbyła się faza pucharowa. Była za to czterodrużynowa grupa, której zwycięzca miał zostać mistrzem świata. Tak się złożyło, że rozstrzygał o tym ostatni mecz między gospodarzami turnieju a Urugwajem, więc przyjęło się mówić, że to właśnie wtedy na Maracanie rozegrano finał mistrzostw świata.

Przed ostatnim spotkaniem pomiędzy Canarinhos a reprezentacją Charruas, piłkarzom gospodarzy, wśród których brylował wtedy niezawodny Ademir, nie oparły się ani Szwecja, ani Hiszpania. Obie te ekipy zostały rozgromione przez dumnie kroczących na Maracanę, a zarazem po Puchar Rimeta, Brazylijczyków.

W dwóch spotkaniach gospodarze strzelili łącznie aż 13 bramek, tracąc przy tym zaledwie dwie.  W tym samym czasie gracze z Urugwaju co prawda pokonali Szwedów, ale nie udało im się dokonać tej samej sztuki przeciw Hiszpanom, z którymi ledwie zremisowali. To spowodowało, że w ostatnim meczu na Maracanie z Brazylią, musieli wygrać, natomiast gospodarzom wystarczał remis.

Dla Brazylijczyków to była ogromna szansa na zdobycie pierwszego mistrzostwa świata w historii. W dodatku przed własną publicznością! Cały kraj oszalał, emocje przed decydującym starciem rosły. Canarinhos byli niepodważalnym faworytem.

Wynik słynnego meczu na Maracanie otworzyli Brazylijczycy, strzelając gola tuż po przerwie za sprawą Friacy. Po kilkunastu minutach wyrównał jednak Schiaffino. Gdy już wydawało się, że za 10 minut Canarinhos zostaną mistrzami świata, trafił Ghiggia i nadzieje prawie 200 tysięcy kibiców prysły jak bańka mydlana.

Dla fanów piłki nożnej w tym kraju to był szok – szok jakiego nie przeżyli od dawna. Cały kraj pogrążył się w żałobie. Jeszcze na stadionie zmarły cztery osoby – trzem z nich nie wytrzymało serce, a jedna popełniła samobójstwo – to obrazuje jak wielkim wstrząsem było dla nich przegranie tego pucharu. Brazylijczycy znaleźli sobie kozła ofiarnego – bramkarza Barbosę, który popełnił błąd przy drugiej bramce. Nie dało mu to spokoju do końca życia, dla jego rodaków był już skreślony… 

To jedna z najsmutniejszych chwil w historii futbolu w tym kraju. Kraju, z którego pochodziło tak wielu wybitnych piłkarzy, którzy potem czarowali nas swoją grą na europejskich boiskach. Kraju, który pięć razy wygrywał mistrzostwo świata, ale nigdy nie doświadczył tego na własnej ziemi.

Najpierw boleśnie przeżył to w roku 1950, a rany muszą lizać i dziś– po jakże druzgocącej porażce z Niemcami w półfinale. Prawie każda wielka piłkarska nacja, choć raz wznosiła w górę puchar zdobyty przed własną publicznością- Urugwaj w 1930 roku, Włosi w 1934, Anglia w 1966, Niemcy w 1974, Argentyna w 1978 i Francja w 1998. Brazylijczykom, choć mają tych triumfów najwięcej, ta sztuka nie udała się nigdy.

Ponad 60  lat temu, na pocieszenie pozostało im choć zdobycie tytułu dla najlepszego strzelca przez Ademira, który strzelając 8 goli pozostawił konkurencję daleko w tyle.  Pocieszeniem było to jednak marnym ,szczególnie że ten napastnik, który rozbił wcześniej kilka reprezentacji, na Maracanie pudłował niemiłosiernie i dla wszystkich w kraju kawy zawsze będzie już tylko przegranym…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz