Gdy Niemcy pokonali 7:1 Brazylię w półfinale mistrzostw
świata, w kraju kawy mówiono o tym meczu jako o największej kompromitacji
brazylijskiej piłki od 1950 roku. Wtedy to „Canarinhos” przegrali finał
mistrzostw świata z Urugwajem grając na Maracanie. Prawie 200 tysięcy osób
widziało tamto spotkanie na żywo. To było jak koszmar Jak jednak do tego
doszło, że te 64 lata temu w finale
mierzyły się te właśnie dwie reprezentacje? Postaram się Wam, drodzy
czytelnicy, pokrótce przybliżyć historię tamtego mundialu. Zapraszam!
Na mistrzostwach w 1950 roku zagrało 13 drużyn, choć
zakwalifikowanych było 16. Przed mistrzostwami wycofały się jednak z różnych
powodów reprezentacje Indii, Turcji i Szkocji. Z tego też względu, w dwóch
pierwszych grupach zagrały po cztery drużyny, zaś w grupie C uświadczyliśmy o
jedną ekipę mniej. Grupa D to tylko w zasadzie bezpośredni mecz pomiędzy
Boliwią a Urugwajem wygrany przez tych drugich w stosunku 8:0.
Pierwszą grupę
wygrali gospodarze przeskakując Jugosławię, Szwajcarię i Meksyk. W drugiej bezkonkurencyjni
byli Hiszpanie, którzy zwyciężyli we wszystkich swoich grupowych spotkaniach.
Rady nie dały im: ani Anglia, ani Chile ani tym bardziej Stany
Zjednoczone. Najciekawiej było jednak w
grupie trzeciej – tej z udziałem Szwecji,
Włoch oraz Paragwaju.
W pierwszym meczu, gracze z Półwyspu Apenińskiego ulegli
Szwedom 3:2, co później zaowocowało brakiem przejścia do kolejnej fazy.
Dlaczego? A no dlatego, że Włosi
pokonali Paragwaj, a zawodnicy ze Skandynawii z Paragwajczykami zremisowali.
Ostatecznie więc, to Szwedzi wygrali tę grupę.
W 1950 roku na mundialu nie odbyła się faza pucharowa. Była
za to czterodrużynowa grupa, której zwycięzca miał zostać mistrzem świata. Tak
się złożyło, że rozstrzygał o tym ostatni mecz między gospodarzami turnieju a Urugwajem,
więc przyjęło się mówić, że to właśnie wtedy na Maracanie rozegrano finał
mistrzostw świata.
Przed ostatnim spotkaniem pomiędzy Canarinhos a
reprezentacją Charruas, piłkarzom gospodarzy, wśród których brylował wtedy
niezawodny Ademir, nie oparły się ani Szwecja, ani Hiszpania. Obie te ekipy
zostały rozgromione przez dumnie kroczących na Maracanę, a zarazem po Puchar
Rimeta, Brazylijczyków.
W dwóch spotkaniach gospodarze strzelili łącznie aż 13
bramek, tracąc przy tym zaledwie dwie. W
tym samym czasie gracze z Urugwaju co prawda pokonali Szwedów, ale nie udało im
się dokonać tej samej sztuki przeciw Hiszpanom, z którymi ledwie zremisowali.
To spowodowało, że w ostatnim meczu na Maracanie z Brazylią, musieli wygrać,
natomiast gospodarzom wystarczał remis.
Dla Brazylijczyków to była ogromna szansa na zdobycie
pierwszego mistrzostwa świata w historii. W dodatku przed własną publicznością!
Cały kraj oszalał, emocje przed decydującym starciem rosły. Canarinhos byli
niepodważalnym faworytem.
Wynik słynnego meczu na Maracanie otworzyli Brazylijczycy,
strzelając gola tuż po przerwie za sprawą Friacy. Po kilkunastu minutach
wyrównał jednak Schiaffino. Gdy już wydawało się, że za 10 minut Canarinhos
zostaną mistrzami świata, trafił Ghiggia i nadzieje prawie 200 tysięcy kibiców
prysły jak bańka mydlana.
Dla fanów piłki nożnej w tym kraju to był szok – szok
jakiego nie przeżyli od dawna. Cały kraj pogrążył się w żałobie. Jeszcze na
stadionie zmarły cztery osoby – trzem z nich nie wytrzymało serce, a jedna popełniła
samobójstwo – to obrazuje jak wielkim wstrząsem było dla nich przegranie tego
pucharu. Brazylijczycy znaleźli sobie kozła ofiarnego – bramkarza Barbosę,
który popełnił błąd przy drugiej bramce. Nie dało mu to spokoju do końca życia,
dla jego rodaków był już skreślony…
To jedna z najsmutniejszych chwil w historii futbolu w tym
kraju. Kraju, z którego pochodziło tak wielu wybitnych piłkarzy, którzy potem
czarowali nas swoją grą na europejskich boiskach. Kraju, który pięć razy
wygrywał mistrzostwo świata, ale nigdy nie doświadczył tego na własnej ziemi.
Najpierw boleśnie przeżył to w roku 1950, a rany muszą lizać
i dziś– po jakże druzgocącej porażce z Niemcami w półfinale. Prawie każda
wielka piłkarska nacja, choć raz wznosiła w górę puchar zdobyty przed własną
publicznością- Urugwaj w 1930 roku, Włosi w 1934, Anglia w 1966, Niemcy w 1974,
Argentyna w 1978 i Francja w 1998. Brazylijczykom, choć mają tych triumfów
najwięcej, ta sztuka nie udała się nigdy.
Ponad 60 lat temu, na
pocieszenie pozostało im choć zdobycie tytułu dla najlepszego strzelca przez
Ademira, który strzelając 8 goli pozostawił konkurencję daleko w tyle. Pocieszeniem było to jednak marnym
,szczególnie że ten napastnik, który rozbił wcześniej kilka reprezentacji, na
Maracanie pudłował niemiłosiernie i dla wszystkich w kraju kawy zawsze będzie
już tylko przegranym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz