Pierwsze półrocze w wykonaniu zespołu pod wodzą nowego
trenera było naprawdę dobre. Legioniści bardzo pewnie zdobyli drugie z rzędu
mistrzostwo, zaliczając jedynie pojedyncze wpadki, jak porażka z Ruchem w dzień
po zapewnieniu sobie tytułu. Legia grała efektownie. Świetną formę złapał
Miroslav Radovic, który fantastycznie współpracował na nowej pozycji z Ondrejem
Dudą, w bardzo dobrej dyspozycji znalazł się Michał Żyro, a Ivica Vrdoljak
przestał tracić głupie piłki w środku pola, stając się prawdziwym filarem w
środku pola Legii. Pierwsze pół roku minęło bardzo miło i przyjemnie (podobnie
jak obóz przygotowawczy, na którym Henning Berg zafundował piłkarzom bardzo
lekkie treningi), jednak był to dopiero początek trudnej miłości Legii i
Norwega. Schody miały się dopiero zacząć…
Wszyscy pamiętamy pierwsze mecze zeszłego sezonu – przegrany
Superpuchar, inauguracyjna porażka w lidze, a przede wszystkim remis ze znacznie
niżej notowanym Saint Patrick’s. Niektórzy już wówczas zwalniali Legii trenera.
Starałem się wówczas zachować zimną głowę, pisząc:
Oczywiście, nadal wierzę w to, że Berg
jakoś to ułoży. Nadal wierzę w to, że to był tylko wypadek przy pracy, ewentualnie
zlekceważenie rywala, które nie ma prawa się powtórzyć. Na pewno jednak ten
remis jest sporą rysą na wizerunku Norwega. Cały mecz zagubiony, jakby nie
docierało do niego, że Mistrzowie Polski właśnie dostają po dupie z irlandzkimi
pół-amatorami. Urban odprawiając New Saints z kwitkiem (4:1 w dwumeczu) nie
zadowolił warszawskiej publiki. Jego następca już w tej fazie eliminacji musi
drżeć o awans. Jak już mówiłem, jest to pewna rysa na jego wizerunku jako
trenera, ale jednak może się okazać, że Legia zakupiła świetne auto, które po
drodze do raju złapie jakąś bruzdę. Oby się jednak nie okazało, że ta szrama to
tylko wstęp przed mocnym dachowaniem.
Szrama się pojawiła, ale auto przyspieszyło i prezentowało
się naprawdę fantastycznie. Niestety, kierowniczka wycieczki Norwega o imieniu
Marta zapomniała przypomnieć pasażerom o zapięciu pasów – wystarczyły 4
minuty… Wycieczka została zatrzymana
przez policję i musiała zjechać z autostrady na drogę ekspresową. Właściciel
auta zdenerwował się na niekompetencję kierownik podróży i ją zwolnił. Norweg
prowadził znakomicie wycieczkę po drodze ekspresowej, omijając kolizję i
osiągając w końcu cel.
Już wówczas miałem, wydawałoby się, złudną, nadzieję na to,
że Legia ma przygotowany szczyt formy na dwumecz trzeciej rundy z Celtikiem.
Nie pomyliłem się. W zeszłym sezonie warszawski zespół nie grał już nigdy tak
dobrze, jak na przełomie lipca i sierpnia – fantastyczne mecze ze Szkotami i
miażdżące zwycięstwa w lidze z Górnikiem Łęczna i Jagiellonią dały nam obraz
silnej Legii, którą stać na wszystko. Potem tak dobrze już nie było, jednak
cała jesień była naprawdę bardzo udana. Wystarczy wspomnieć wygranie grupy w
Lidze Europy, wyeliminowanie Miedzi Legnica i Pogoni Szczecin z Pucharu Polski,
a także liderowanie w lidze z trzema punktami przewagi nad drugim Śląskiem.
W grze Legii, po roku pracy Berga z zespołem, było widać
jego rękę – w pucharach Legia potrafiła świetnie dopasować taktykę pod rywala,
grając bardzo wyrachowany futbol z Trabzonsporem, rozbijając Celtic zabójczymi
kontrami, czy prowadząc grę z Aktobe i Metalistem. W lidze Legia potrafiła,
dzięki nieźle funkcjonującym skrzydłom stwarzać masę zagrożenia w każdym meczu.
Pracę norweskiego szkoleniowca świetnie widać na przykładzie Michała
Kucharczyka, który bardzo rozwinął się pod jego skrzydłami – na lewym skrzydle
„Kuchy” zaczął wykorzystywać do maksimum swoje atuty, którymi są szybkość, czy
gra bez piłki, zaczął myśleć na boisku i potrafi lepiej ukrywać swoje wady,
takie jak brak techniki czy wykończenia. Moim zdaniem, na dziś jest to
najlepszy skrzydłowy w stołecznym zespole. Rękę Berga widać było też niestety w
innych aspektach – wystarczy wspomnieć choćby prześladujące Legię porażki w
meczach przed przerwą na reprezentację. Z całą jednak pewnością, zimą nikt
Norwega z Legii zwalniać nie chciał. Wręcz przeciwnie – nieraz na trybunach stadionu
Legii rozbrzmiewało gromkie Henning Berg
allez allez.
Najgorsze, co związane z 45-letnim trenerem Legii, mamy
świeżo w pamięci. Fatalna wiosna, przez którą Legia przegrała pewne, wydawałoby
się, mistrzostwo. Do tego doszła bolesna porażka z Ajaksem Amsterdam w Lidze
Europy. Na osłodę, warszawianie zdobyli Puchar Polski. Czy jednak można patrzeć
na rundę wiosenną tylko i wyłącznie w czarnych barwach? Choćby w takim
Amsterdamie, mimo gry bez fantastycznego jesienią duetu Duda-Radović, Legia
zaprezentowała się całkiem solidnie, bardzo przypominając tę Legię z jesieni.
Na Boga, to nie wina Berga, że Michał Żyro nie trafił do pustej bramki, a inne
dogodne sytuacje zmarnował Orlando Sa. Każdemu się zdarza, ale nie powinno to
zmieniać optyki na przygotowanie mentalne i taktyczne na mecz w Amsterdamie.
Oczywiście na spotkanie w Warszawie należałoby spuścić kurtynę milczenia –
obawiam się, że był to najgorszy mecz zespołu Henninga Berga w „europucharach”.
Gorszy nawet od pamiętnego spotkania z Saint Patrick’s.
Wiosną Legia wyglądała na ospałą i zbyt wolną. Piłkarze
grali jakby im się nie chciało, a sam Berg odleciał do innej galaktyki, patrząc
po niektórych pomeczowych wypowiedziach.
Przegranie mistrzostwa jest niewybaczalne, choć z drugiej strony… Legia
zdobyła tylko 10 (oczywiście, niektórzy powiedzą, że jedenaście, ale nie zmienia
to optyki) mistrzostw w swojej prawie stuletniej historii! Mistrzostwo
zdobywamy raz na dekadę i choć przegranie tytułu w taki sposób jak w tym, czy
też 2012 roku, boli podwójnie, nie powinniśmy zapominać o tym prostym fakcie.
Możecie uznać to za paniczną próbę obrony pana Berga, jasne. Chciałem jednak
zwrócić tylko uwagę na ten prosty fakt, dla mnie również przegranie tytułu
stanowi ogromny minus w CV Skandynawa.
Dzisiaj wszyscy ponownie zachwycają się wyczynami Legii
(pomimo ostatniej wpadki z Piastem), choć jeszcze kilka tygodni temu Berga
zwalniali. Czyli mamy powtórkę sprzed roku. Po przegranym superpucharze i
kiepskim meczu z Botosani, przypominałem wszystkim jak Legia zaczęła poprzedni
sezon, a co działo się później. Nieraz nie docierało – niektórzy chcieliby
trenera zwalniać już po jednym meczu. Doprawdy, Józef Wojciechowski by się
zawstydził. Czas na ewentualne zwolnienie bezwłosego szkoleniowca Legii był po
sezonie – za niespełnienie wymaganych celów. Gdy już zaczęła się nowa kampania,
a drużyna została przygotowana przez trenera na jego modłę, trzeba pozwolić mu
pracować. Dobrze wiedzieli o tym właściciele Legii i zbierają teraz tego owoce.
Trzeba też jednak rozliczyć trenera stołecznego zespołu z
innych elementów pracy – choćby wprowadzanie do zespołu młodzieży. Norweg robił
to dotychczas strasznie nieumiejętnie, dając szanse młodym wtedy, gdy wymieniał
całą jedenastkę na spotkania ligowe. Wiadomym jest, że młodemu zawodnikowi
łatwiej będzie grać wraz z całą plejadą lokalnych gwiazd Legii niż z innymi
juniorami i kilkoma zawodnikami, którzy swoje szanse dostają od święta. W zeszłym sezonie kilka szans gry ze względnie
podstawowym składem dostał w zasadzie jedynie Krystian Bielik. Poza nim swoje
szanse otrzymali Bartczak, Moneta, Kalinkowski, Misiak czy Wieteska. Najwięcej
z młodych w zeszłym sezonie zagrał Adam Ryczkowski, który w 8 ligowych
występach, dwukrotnie trafiał do siatki. Jednak praktycznie każdy z wyżej
wymienionych, może poza Bielikiem i Ryczkowskim, mógł prędzej spalić się
psychicznie niż dostać kopa do dalszej pracy. Wydaje się jednak, że Berg
zrozumiał już swój błąd, czego przykład widzieliśmy w rewanżowym meczu z
Kukesi, kiedy to przy spokojnym prowadzeniu, Norweg dał pograć przez te
kilkanaście minut Makowskiemu i Bartczakowi. Jeśli będzie dalej postępował w
ten sposób i dawał chłopakom się ogrywać, właśnie w spotkaniach, gdzie Legii
nic złego już stać się nie może, to ten defekt z zeszłego sezonu powinien
zostać skutecznie zmazany. Szczególnie, że zanosi się na to, że sporo szans dostawał
będzie Adam Ryczkowski.
Kolejną sprawą jest mentalność, jaką wprowadza trener do
szatni zespołu. Wielu mu zarzuca, że jest zbyt łagodny dla swoich piłkarzy,
przez co ci nie czują żadnej presji. Trudno, taką obrał drogę, da się również trafiać do głów piłkarzy
w ten sposób. Zmienianie teraz podejścia wszystkim by tylko zaszkodziło (no
dobra, nie wszystkim – Lechowi by to bardzo pomogło). Berg od samego początku
bronił swoich piłkarzy przed kamerami i na konferencjach, tego nie zmieni.
Dalej jego wypowiedzi będą nudne i przewidywalne, po raz setny dowiemy się, że
Michał Żyro to świetny piłkarz, a Marek Saganowski to prawdziwy profesjonalista.
Tak już jest i nie ma sensu tego zmieniać – chyba, że Berg chce stracić
szacunek szatni, wtedy droga wolna.
Jakby nie patrzeć, mimo licznych minusów, pracę Norwega w
stolicy trzeba ocenić pozytywnie. Dwie rudny miał naprawdę dobre, tę ostatnią,
oczywiście, słabą. Droga do sukcesu jest kręta, a współpracownicy mu jej nie
ułatwiają. Ledwo Berg zjawił się w Warszawie, a już musiał przełknąć gorycz
porażki, choć w meczu nie stracił żadnej bramki – „z pomocą przyszli” kibice,
którzy wdali się w bójkę na trybunach, za którą został później przyznany
walkower (jeśli chcecie znać moje zdanie – powinien być obustronny walkower,
ale to nie temat tego tekstu). Brnął w to dalej, zdobył mistrzostwo, wszedł do
fazy play-off Ligi Mistrzów, a tu… kolejny psikus. Tym razem kierownik drużyny
spowodował, że Legia została wyrzucona z Champions League. Trudno, żyje się
dalej – drużyna wygrywa grupę LE i szykuje się do meczów 1/16 finału z Ajaksem
Amsterdam. Na obozie przygotowawczym cała uwaga skupiona jest na liderze
drużyny, Miro Radoviciu, pod którego ułożona była taktyka na dwumecz z
Holendrami. Wtedy, dzień przed meczem w Amsterdamie, Serb zostaje sprzedany
Chińczykom. Naprawdę, Bergowi pracy w Legii nikt za bardzo nie ułatwia.
Życie polega na wyciąganiu wniosków – miejmy nadzieję, że
wyciągnął je trener, wydaje się, że wyciągnął je zarząd. Stołeczny klub, po pół
roku, ma już następcę Radovicia – transfer Nikolicia, na tę chwilę, wydaje się
strzałem w dziesiątkę. Miejmy nadzieję, że kiedy siła ofensywna Legii znów
wygląda jak należy, to i wyniki będą zgodne z oczekiwaniami!
GH
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz