Wiązano z nimi duże
nadzieje, przychodzili często za duże, jak na nasze warunki, pieniądze, a potem
kompletnie zawodzili. Trudno zliczyć wszystkie takie przypadki w Ekstraklasie.
Postarałem się to uporządkować i stworzyć własny ranking TOP 15 niewypałów transferowych naszej ligi ostatnich lat. Od razu zaznaczam,
nie chodzi tu o takich piłkarzy jak Mohammed Rahoui w Lechii czy Luka Gusić w
Podbeskidziu. Po nich nikt się nawet nie spodziewał, że mogą zabłysnąć. Przedstawiam
piłkarzy, z których transferami wiązano spore nadzieje, a zawiedli na całej
linii. Jasne, zaraz odezwą się głosy – czemu nie ma tego czy innego - każdy ma
prawo wyrażać własną opinię. Długo myślałem nad takimi asami jak Robert Jeż,
Riku Riski, Miłosz Przybecki, Henrik Ojamaa, czy Jan Frederiksen. Myślałem, ale
mimo wszystko nie zdecydowałem się ich wziąć. Oto ranking TOP 15 niewypałów
transferowych Ekstraklasy ostatnich lat:
15. FABIAN BURDENSKI
(FC MAGDEBURG –WISŁA KRAKÓW, BEZ ODSTĘPNEGO)
Przykład zdecydowanie inny od pozostałych. Od początku z
tego transferu były same śmiechy i chichy, ale nie miałem serca, by go tu nie
umieścić, dlatego wstawiłem go na ostatnie łapiące się do rankingu miejsce. Ten
transfer mógłby raczej wygrać ranking bezsensownych transferów , jednak skoro
Franek Smuda tak bardzo chciał go zakontraktować, to chyba wiązał z nim
nadzieje. Tak, oczywiście wiem, że ojcem Fabiana jest niejaki Dieter, kolega
Smudy. Nie musicie mi przypominać. Przygoda 23-latka z Wisłą skończyła się po
roku, a sam zainteresowany zaliczył imponujące 150 minut w Ekstraklasie. 150
minut i trzy żółte kartki.
14. DENISS RAKELS (METALURGS – ZAGŁĘBIE,
400 000 EURO)
Obecnie – napastnik Cracovii, który zaczyna wykręcać całkiem
przyzwoite liczby. Co innego jednak było, gdy Rakels do Polski dopiero przybył.
Wówczas był 18-letnim królem strzelców ligi łotewskiej, ponoć jednym z
najbardziej utalentowanych piłkarzy w swoim kraju. Określany „drugim Rudnevsem”
piłkarz w Zagłębiu zagrał w kilku meczach, po czym został wypożyczony do
pierwszoligowego GKS-u Katowice. Tam przez półtora roku w 47 meczach ligowych
zdobył 16 bramek, po czym wrócił do Lubina. Znów się nie nagrał i po kolejnej
rundzie „Miedziowi” sprzedali Łotysza do Cracovii. Oczekiwania były więc
naprawdę spore, a skończyło się na wyrzuconej w błoto kasie – konkretniej 400
tysiącach euro (plus pensja).
13. ODED GAVISH (HAPOEL BEER SHEVA – ŚLĄSK
WROCŁAW, BEZ ODSTĘPNEGO)
Chyba jeden z najgorszych obrońców, jakich widziała nasza
liga - brak mu było jakichkolwiek
atutów. Przychodził jako kapitan izraelskiego Hapoelu Beer Sheva, względnie
młody zawodnik, który miał załatać dziurę po Rafale Grodzickim i wywalczyć
pewny plac u ówczesnego trenera Śląska, Stanislava Levy’ego. Ostatecznie zagrał po dwa mecze w Pucharze
Polski i Lidze Europy oraz osiem spotkań ligowych. Zapewne umieściłbym go znacznie wyżej, gdyby Śląsk wyłożył na niego,
przykładowo, pół miliona euro.
12. MIKEL ARRUABARRENA (CD TENERIFE –
LEGIA WARSZAWA, 200 000 EURO)
Możesz sprzedawać
Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę – te słowa Mirosława Trzeciaka zna już
praktycznie każdy fan futbolu w Polsce. Legia odpuściła jednego z najbardziej
utalentowanych polskich piłkarzy i podpisała trzyletni kontrakt z hiszpańskim
snajperem. Lewandowskiego przygarnął Lech, dla którego „Lewy” zdobył prawie 40 goli w dwa lata, po czym odszedł za
sporą sumę do Dortmundu. A hiszpański wynalazek Trzeciaka? Transfer, wydawało
się, miał ręce i nogi, jednak kompletnie nie wypalił. „Arrukadabra” , jak sam
chciał, by go nazywano, spędził na boiskach Ekstraklasy 76 minut w sześciu
meczach. Świetny interes. Po jednej rundzie spędzonej przez „Arru” w barwach
Legii, rozwiązano z nim kontrakt, mający obowiązywać przez jeszcze dwa i pół
roku. Teraz Arruabarrena radzi sobie całkiem nieźle – w tym sezonie strzelił
już pięć bramek w barwach SD Eibar w Primera Division. Wszyscy na tym wyszli
dobrze – on, Lewandowski, Lech, Borussia, SD Eibar, tylko Legia jakaś taka
niepocieszona…
11. MATEUSZ CETNARSKI (BEŁCHATÓW – ŚLĄSK
WROCŁAW, 300 000 EURO)
W Bełchatowie grał kiedyś jako stosunkowo młody, całkiem
obiecujący rozgrywający. Kupił go Śląsk za naprawdę duże pieniądze, a ten…
zupełnie przepadł. Z każdym sezonem zaliczał coraz większy zjazd. Jeszcze w Bełchatowie potrafił strzelić w
sezonie pięć goli i dołożyć 4 asysty. Do Śląska przyszedł jako 23-latek,
odszedł mając lat ponad 25. We Wrocławiu
spędził dwa i pół sezonu - zdobył pięć
ligowych bramek i dołożył 6 asyst. Statystycznie tragedii nie ma (choć 11
punktów kanadyjskich na ponad czterdzieści spotkań z nóg nie powala), jednak Cetnarski
miał mały wpływ na zespół – był głównie rezerwowym, a i z każdą kolejną rundą
było coraz gorzej. Po rundzie jesiennej sezonu 2013/14, w której notabene
zaliczył trzy asysty w 10 meczach (a 21 kolejkach), przeniósł się do Widzewa
Łódź, w którym z marszu został kapitanem. Miał być motorem napędowym
rozpaczliwie walczących o utrzymanie łodzian. Ta historia nie ma jednak happy
endu. Najpierw Cetnarski nie pomógł Widzewowi w utrzymaniu, a teraz pozoruje
grę w Cracovii (o ile dostaje szanse).
10. DIOGO RIBEIRO (SPORTING BRAGA – LECHIA GDAŃSK, BEZ ODSTĘPNEGO)
Symbol gdańskiego szrotu, który przewinął się przez Lechię
tego lata. Jego przygoda z Ekstraklasą zakończyła się szybciej niż się
ktokolwiek spodziewał. Kontrakt z „Biało - zielonymi” podpisał w lipcu, a już
we wrześniu klub rozwiązał umowę. Nie zdążył nawet zadebiutować. To nawet nie
jest pstryczek w nos piłkarza – bardziej całego klubu, który ściągnął
pierdyliard zawodników w jednym okienku, oczekując natychmiastowo wyników.
Zdecydowana większość się nie sprawdziła. W tym miejscu mógłby być też Łukasik, który był czwartym defensywnym
pomocnikiem w hierarchii Henninga Berga, a Lechia wydała na niego naprawdę
spore pieniądze. Mógłby tu być też Bartłomiej Pawłowski, czy też Henrique
Miranda. Jest tu jednak Ribeiro, z
którym klub rozwiązał umowę, praktycznie tylko ze względu na to, że był
kontuzjowany. Moje gratulacje!
9. INAKI DESCARGA (LEVANTE- LEGIA
WARSZAWA, BEZ ODSTĘPNEGO)
Miał być symbolem ofensywy transferowej Legii i…
rzeczywiście nim został – obok Mikela Arruabarreny i Tito. Cała trójka
Hiszpanów ściągniętych do Warszawy latem 2008 roku przez Mirosława Trzeciaka
okazała się kompletnym niewypałem. Cała trójka zagrała łącznie w jedenastu
spotkaniach ligowych (w tym 3 w pierwszym składzie). Descarga miał być obrońcą, który wciągnie tę
ligę nosem – w końcu przychodził z hiszpańskiego Levante, w którym był nawet
kapitanem. Gdy przychodził do klubu,
miał 32 lata, czyli jeszcze spokojnie mógł trochę pograć na wysokim poziomie.
Jasne, powstrzymała go kontuzja i gdyby nie ona być może dziś byśmy odbierali
go zupełnie inaczej. Tak czy siak - okazał się kompletną pomyłką. W rankingu
umieściliśmy jednak tylko jego oraz Arruabarrenę, pominęliśmy natomiast Tito,
który mimo tego, że również okazał się klapą, to przed transferem nie był aż
tak lansowany.
8. ARKADIUSZ PIECH (ZAGŁĘBIE LUBIN –
LEGIA WARSZAWA, 250 000 EURO)
Kiedyś w barwach Ruchu był całkiem niezłym piłkarzem,
strzelił nawet hat-tricka Legii na Łazienkowskiej i głównie z tego mogli go
pamiętać kibice warszawskiej drużyny. Potem odszedł do Turcji, by na sezon
2013/14 powrócić do Polski, gdzie zdecydował się reprezentować barwy Zagłębia
Lubin. W barwach spadkowicza strzelił
przyzwoitą liczbę 9 bramek i Legia zdecydowała się zakupić Piecha. Transfer absolutnie fatalny. Milion złotych
wywalone w błoto. Ani w pierwszej drużynie, ani w rezerwach (…)
nie mamy szybkiego gościa, który wali z
dwóch nóg i dobrze finalizuje kontrataki. (…) Kiedy trafimy na, dajmy na to,
Red Bull Salzburg, to oni nas zepchną do obrony. Wtedy potrzebujemy gościa,
który będzie bronił razem z resztą zawodników, a jednocześnie urwie się i
wykorzysta swoją szybkość. Tak
jeszcze w czerwcu wypowiadał się o świeżo zakupionym Piechu prezes Bogusław
Leśnodorski. 29-latek jednak ani w
lidze, ani tym bardziej w pucharach za dużo nie pograł. Najwięcej grał w
trzecioligowych rezerwach. Teraz został wypożyczony do Bełchatowa. Totalna
pomyłka.
7. MILAN JOVANIC (SPARTAK SUBOTICA
- WISŁA KRAKÓW, 300 000 EURO)
Ściągnięty przez Wisłę w czerwcu 2010 roku, miał być lekiem
na problemy „Białej Gwiazdy” z bramkarzami. Transfer wydawał się niegłupi –
regularnie grający bramkarz, niespełna 25 lat. Bogusław Cupiał zdecydował się
na wyłożenie 300 000 Euro na transfer golkipera. Serb okazał się totalną klapą. Przez 3
lata obecności (bo przecież nie „gry”) w
Wiśle wystąpił w 10 spotkaniach (z czego 7 to były mecze ligowe). Przed sezonem
2013/14 klub oddał go z powrotem do Spartaka Subotica. Aktualnie jest zawodnikiem
Vojvodiny Novy Sad. W tym sezonie bez występów.
6. JOEL TSHIBAMBA (ARKA GDYNIA – LECH
POZNAŃ, 300 000 EURO)
Dla gdyńskiej Arki ściągnięty za darmo Kongijczyk był
strzałem w dziesiątkę. Walcząca o utrzymanie nadmorska drużyna pozyskała
młodego zawodnika drugoligowego holenderskiego Oss. Tshibamba trafił do Arki i
w 12 spotkaniach strzelił 5 goli, dzięki czemu został drugim najlepszym
strzelcem gdynian w całym sezonie, grając w Trójmieście przez zaledwie jedną
rundę – Arka się utrzymała jednym
punktem. Kongijczyk miał już doświadczenie gry w Eredivisie (jako 20 latek) i
nawet kilka bramek. W pół roku w Oss, na zapleczu holenderskiej ekstraklasy,
trafił pięć razy, tyle samo w Arce. Wówczas 22 lata. Lech był zdecydowany, aby
czarnoskórego napastnika wcielić w swoje szeregi. 300 000 Euro, duże nadzieje, w teorii dość
utalentowany zawodnik i… wielka klapa! Kongijski snajper w barwach Lecha
strzelił jedną bramkę. Co ciekawe, był to gol z Manchesterem City na Etihad
Stadium. Jednak poza tym trafieniem,
Tshibamba nie strzelał. Ani w lidze, ani we wszelakich pucharach. Lech
oddał Joela do Grecji - najpierw na
wypożyczenie do AE Larissa, potem definitywnie. Napastnik strzelił 3 gole w
greckiej Ekstraklasie, a po spadku klubu
do drugiej ligi, trafiał siedmiokrotnie w ciągu jednego sezonu, w jednym
spotkaniu strzelając nawet hat-tricka. Później zaliczył też epizod w Krylji Sowietow,
a aktualnie, już drugi sezon, jest zawodnikiem Vestsjælland. W poprzednim
sezonie z bramką, w tym sezonie bez.
5. IRENEUSZ JELEŃ (PODBESKIDZIE BIELSKO
BIAŁA (WCZEŚNIEJ LILLE))
Ireneusz Jeleń – kiedyś naprawdę przyzwoity napastnik,
strzelający regularnie w Ligue 1 dla Auxerre, później jeszcze z epizodem w
Lille. Po sezonie spędzonym w drużynie ówczesnego mistrza Francji, musiał przez
kilka miesięcy szukać klubu. Aż w końcu, w październiku 2012, trafił do
Podbeskidzia Bielsko Biała. W Bielsku mieli prawo myśleć, że taki piłkarz jak
Jeleń, pomimo przerwy w grze, będzie zastrzykiem jakościowym dla klubu.
Niestety, pomylili się. Napastnik rodem z Cieszyna zagrał w siedmiu
spotkaniach, nie strzelając nawet bramki, a nie trafiając z jedenastu metrów w
meczu z Lechem. Bielski klub oddał go bez żalu do Górnika jeszcze w tym samym
sezonie. Tam poszło ciut lepiej – swoją przygodę zakończył z dwoma bramkami.
4. SRDA
KNEZEVIC (PARTIZAN BELGRAD- LEGIA WARSZAWA, 500 000 EURO)
Ściągnięty za pół miliona Euro z Partizana Belgrad. Transfer
za dużą, jak na nasze warunki, kwotę – jeden z filarów „truskawkowego zaciągu”
. Przychodził do Legii jako podstawowy obrońca mistrza Serbii, a w „Wojskowych”
przez półtora roku zagrał łącznie w sześciu meczach (w czterech meczach ligowych). Na początku 2012 roku Legia
zdecydowała się wypożyczyć Serba do Boraca Banja Luka. W Bośni zagrał w
zaledwie kilku meczach, a po sezonie warszawianie oddali Serba za darmo do
Izraela, do Hapoelu Acre. Po roku odszedł do Radu Beograd, a aktualnie jest
zawodnikiem klubu z drugiej ligi japońskiej. Oszałamiająca kariera…
3. MICHAL
HUBNIK (SIGMA OLOMUNEC – LEGIA WARSZAWA, 300 000 EURO)
Trochę inny przykład od reszty, bowiem Hubnik w Legii był
tylko na wypożyczeniu. Było to jednak półtoraroczne wypożyczenie, za które
Legia musiała zapłacić Sigmie Olomunec 300 000 Euro. Czech jednak, w
odróżnieniu od większości wymienionych tu piłkarzy, naprawdę umiał grać w
piłkę. Przychodził do Legii jako lider klasyfikacji strzeleckiej swojej
rodzimej ligi. W Legii zadebiutował bramką, a w spotkaniu z Polonią „zrobił”
99% trafienia samobójczego Macieja
Sadloka. Do tego dołożył bramkę z Zagłębiem Lubin, jednak wszystko pokrzyżowała
kontuzja. O ile rundę wiosenną sezonu 2010/11 zakończył z prawie-trzema golami
w 11 meczach (a na jesieni strzelił 12 bramek w lidze czeskiej), o tyle przez
cały kolejny sezon z powodu kontuzji zaliczył tylko 19 minut w lidze.
Wypożyczenie się skończyło, a Legia nie miała zamiaru wykupywać wiecznie
kontuzjowanego Czecha.
2. DANIEL
SIKORSKI (GÓRNIK ZABRZE – POLONIA WARSZAWA, 400 000 EURO)
Były zawodnik rezerw Bayernu Monachium w Górniku radził
sobie całkiem nieźle. Nie fenomenalnie, ale nieźle – trafił sześć bramek w
ciągu sezonu i, razem z Robertem Jezem, wzbudził zainteresowanie Józefa
Wojciechowskiego. Na tę dwójkę prezes
Polonii wydał milion euro, z czego 400 tysięcy było opłatą za Sikorskiego.
24-letni wówczas zawodnik przez cały sezon, będąc NAPASTNIKIEM, zdobył 0 bramek
(słownie: zero). Nie stanęła mu wcale na drodze żadna poważna kontuzja –
Sikorski z początku obdarzony był
zaufaniem, potem grał coraz mniej, jednak ostatecznie uzbierał 15 spotkań. Po
sezonie na snajpera „Czarnych Koszul” zdecydowała się krakowska Wisła. Tam
Sikorski strzelił nieskończenie razy więcej bramek – trafił w Krakowie z Legią.
Aktualnie jest zawodnikiem szwajcarskiego St. Gallen. Jak się pewnie
domyślacie, za dużo nie gra…
1.
MARIJAN
ANTOLOVIĆ (CIBALIA – LEGIA WARSZAWA, 500
000 EURO)
Legia musi być
zadowolona, że mnie pozyskała. Za jakiś czas zarobi na mnie miliony! – tak
mówił Marijan Antolović w wywiadzie z Przeglądem Sportowym, tuż po tym jak
został zawodnikiem warszawskiej Legii. Do Warszawy przychodził za sporą sumkę,
mając zaledwie 21 lat – jak na bramkarza bardzo młody. Ponoć Chorwatem interesowały
się wówczas Monaco i Rennes. Prawdopodobnie jednak, podczas słynnego wywiadu,
tłumacz po prostu popełnił błąd. Sympatyczny Marijan na pewno miał na myśli co
innego – że w Legii zarobi miliony. I rzeczywiście zarobił – warszawski klub
dał mu kontrakt progresywny, dzięki czemu zupełnie nieprzydatny golkiper
błąkający się po wypożyczeniach, doił z Legii przez długi czas pieniądze.
Definitywnie odszedł dopiero w grudniu 2013 roku – pół roku przed planowanym
końcem kontraktu (w czerwcu 2010 podpisał 4-letnią umowę).
Gabriel Hawryluk
Tekst ukazał się również na portalu ZzaPołowy - tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz